Odpowiedź :

Dawno, dawno temu w pewnej nadmorskiej krainie żyła sobie bardzo szczęśliwa rodzina. Tata Alfred był żeglarzem, mama Marysia zajmowała się domem oraz szyła piękne suknie dla bogatych dam. Mieli oni dwoje wspaniałych dzieci , Małgosię i Jasia. Mieszkali w małym domku nad brzegiem morza. Chociaż nie byli bogaci, dobrze im się żyło, ponieważ bardzo się kochali i otaczała ich ludzka życzliwość. Tata wypływał w długie morskie rejsy, z których zawsze przywoził najbliższym ciekawe upominki,

a gdy był w domu, pomagał żonie i bawił się z dziećmi. Jaś uwielbiał bawić się drewnianą łódka, którą dostał od taty. Małgosia troszkę pomagała mamie przy szyciu, a gdy miała wolny czas, zabierała braciszka na długie spacery po plaży.

Pewnej jesieni tata wypłynął w długi rejs i choć przyszedł czas powrotu, to nie wracał. Dzieci bardzo za nim tęskniły i długie godziny spędzały z mamą na brzegu morza, wypatrując znajomego statku. Nie pojawiał się jednak na horyzoncie, choć mijały kolejne dni. Żadne z trójki nie zauważyło, że za każdym razem, gdy wpatrują się w bezkresną dal, ktoś im się bacznie przygląda. Była to bogata księżniczka, która mieszkała w pięknym pałacu i lubiła samotne przechadzki nad morzem. Dzieci spoglądały nieraz

z podziwem na jej piękne suknie, ale nie wiedziały, że cudne stroje odziewają złą, zazdrosną czarownicę.

Tata ciągle nie wracał. Przyszła smutna zima. Pewnego wieczoru mama wyszła po wodę do studni. Zła wiedźma, która znudzona obserwowała

w swej czarodziejskiej kuli okolicę, postanowiła się zabawić. Sprawiła, że stało się nagle bardzo ślisko. Kobieta pośliznęła się na lodzie i upadła. Chciała wstać, ale nie mogła. Mróz się wzmagał, kobieta pomyślała, że na pewno już nie wróci żywa do dzieci. Zapłakała gorzko i nagle pojawiła się koło niej gromada niedużych chłopców.

To były krasnoludki, odwieczni wrogowie złej czarownicy. Gdy tylko zobaczyły wypadek, przybrały postać chłopców, którzy ruszyli na pomoc. Przyprowadzili kobietę do domu, ale okazało się, że leżąc na ziemi, bardzo się przeziębiła i poważnie rozchorowała. Biedne dzieci, Małgosia i mały Jaś musiały sobie same radzić ze wszystkimi obowiązkami. Ku zdziwieniu mamy szło im bardzo dobrze, bo mama nie widziała dyskretnej pomocy dobrych krasnoludków. Mimo tego wsparcia w domu było coraz smutniej. Brakowało pieniędzy na jedzenie, a i klientki bardzo się niecierpliwiły, bo suknie nie były gotowe, a zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Małgosia gorąco się modliła o to, by wrócił tata i mama wyzdrowiała. Po całych dniach widziano ją na kolanach, zatopioną w modlitwie. Patrzyły na to krasnale i serduszka ściskał im żal. Najstarszy z nich Mupek długo myślał nad tym, jak zaradzić niedoli dzieci, aż wreszcie znalazł radę. Na Mikołaja mali przyjaciele postawili przy łóżeczku Małgosi maszynę do szycia, a gdy dziewczynka do niej usiadła, urządzenie samo zaczęło pracować. Kolejne suknie stawały się gotowe, na koniec powstały jeszcze ciepłe ubrania dla całej rodziny. Wreszcie i mama zaczęła się lepiej czuć, powoli wracała do zdrowia. Nadszedł wieczór wigilijny, dzieci z noskami przyklejonymi do szyby wyglądały pierwszej gwiazdki. Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi, a gdy otworzyły, zaniemówiły w wrażenia

W progu stał tata, cały i zdrowy i uśmiechał się szeroko. Wybuchła ogromna radość, uściskom i pocałunkom nie było końca. Alfred został zasypany gradem pytań. Powoli i cierpliwie opowiadał, jak jego statek został uwięziony przez ogromne lodowe góry. Cała załoga próbowała jakoś zaradzić, ale wszystkie wysiłki szły na marne. Gdy już stracili wszelką nadzieję, a było to na początku grudnia, gdzieś około szóstego, nagle góry się rozsunęły i uwolniły statek z potrzasku. Nikt nie domyślał się, że to była również sprawa krasnoludków, które w sobie wiadomy sposób skontaktowali się ze swoimi podbiegunowymi braćmi. Bardzo długo trwała szczęśliwa rodzina przy wigilijnym stole. Dzieci zasnęły na kolanach ukochanego taty. Na drugi dzień, w święto Bożego Narodzenia, wszyscy udali się na spacer brzegiem morza. Zła czarownica widząc, że jej wysiłki, aby zniszczyć szczęście rodziny się nie udały, postanowiła spróbować jeszcze raz. Nagle rozhuczały się fale, powstał ogromny sztorm, a woda próbowała schwytać swe ofiary. Czarownica wysilała się, by wzmocnić swój czar, ale nic to nie pomagało, bo krasnoludki osłoniły rodzinę dobrą energią, która jeszcze się wzmacniała, gdy otaczała dobrych i kochających się ludzi. Wiedźma zaczęła puchnąć ze złości. Puchła i nabrzmiewała, aż wreszcie pękła jak przebity balon. Jej piękny pałac zniknął z powierzchni ziemi,

a kosztowności i drogi kamienie, które były w skarbcu, spadły na domy biednych mieszkańców wioski.

Te święta okazały się najszczęśliwsze nie tylko dla Małgosi, Jasia i ich ukochanych rodziców, ale także dla ich ubogich sąsiadów.

Wszyscy żyli odtąd długo i szczęśliwie, a uczynne krasnoludki do dziś pomagają dobrym, kochającym się ludziom.

Mam nadzieje ze pomoglem :)

Inne Pytanie